Narty na Słowacji
Występują:
całe DDT!!! (Mroowa, Tom, ZAAN, Wwwojtus, Marcin)
Mnóstwo KRABowiczów
Ponieważ od pewnego czasu ograniczaliśmy się do wyjazdów nurkowo-pijackich tym razem postanowiliśmy dla odmiany zorganizować wyjazd narciarsko-pijacki. Jak to zwykle bywa dla niektórych był on stricte pijacki, dla innych pijacko-narciarski, w każdym razie nikt z nas nie pojechał tam dla przyjemności.
Zebraliśmy cały autokar krabów i z deepdiverowską punktualnością wzięliśmy kurs na Zuberec o 5:45 rano. Szybko nastała 5:55 i pierwszy toast poleciał. Od razu poczuliśmy klimat majowego wyjazdu do Hiszpanii: DDT w komplecie, skrzynki pod nogami, zegar autokarowy …
Zaraz za granicą stanęliśmy uzupełnić zapasy i zaopatrzyć sie na wieczorna imprezę integracyjną. Morze browarów znalazło się wnet w autobusie, powodując wzruszenie w naszych sercach. Najpierw jednak trzeba było zmierzyć sie z Rochaczem, malowniczym stokiem w Tatrach Słowackich. Po chwili błądzenia trafiliśmy pod wyciąg i ruszyliśmy po zdrowie. Tak się jednak (nie)fortunnie złożyło, że jeszcze przed kasą wyciągu znajdowała się knajpa, więc siłą rzeczy rozpoczęliśmy jazdę z jednobrowarowym opóźnieniem.
W tym samym czasie ZAAN, Karolina i Wwwojtuś pojechali z kierowcą do hotelu zorganizować nam spanie. Oczywiście wiedzieli, że my na stoku nie będziemy próżnować i kiedy wieczorem wróciliśmy z nart cieplutcy, wszystko było już przygotowane. Po szybkiej kolacji zabraliśmy się do punktu kulminacyjnego wyjazdu. W planach mieliśmy ognisko, jednak halny wiatr i ciągle zacinający deszcz zniweczyły nasz plan. Całe szczęście okazało się, że w jednym z wynajmowanych przez nas domków jest kominek na środku pokoju, więc bez zastanawiania się zebraliśmy wszystkich i przystąpiliśmy do konsumpcji. W pięknym stylu schodziły kolejne skrzynki. Na ogniu z kominka smażyliśmy kiełbaski, które pysznie smakowały z tanim piwkiem. Wkrótce też stało się to, czego się wszyscy spodziewali. Z trzydziestu prawie gardeł poszła znana wszystkim piosenka: „Niech się w dziada nie bawi, nie bawi i pół litra postawi!!”.
No i postawił, najpierw jeden, potem kolejni i kolejni. Wkrótce zapanowała integracyjna atmosfera i zabawa rozkręciła sie na całego. Śpiewaliśmy, tańczyliśmy, rozmawialiśmy, zapoznawaliśmy się i było naprawdę super. Tylko skąd się wzięły te zdjęcia? Do tej pory nie możemy dojść do tego kto je robił i jakim cudem uwiecznione zostały chwile, których nikt z nas nie pamięta…